Pod koniec lat siedemdziesiątych klub 54 był najpopularniejszym i najbardziej ekskluzywnym nocnym klubem w USA. To tutaj bawiły się największe gwiazdy ówczesnej popkultury (m.in. Farrah Fawcett, Truman Capote i Andy Warhol, a nawet dzisiejszy laureat dwóch Oscarów Kevin Spacey, który przyznał w jednym z wywiadów, że wchodził tam "na krzywy ryj" udając różne sławy), a conocne, suto zaprawione narkotykami i seksem szalone imprezy przeszły już do historii. W filmie debiutanta Marka Christophera (również autora scenariusza), oglądamy ostatnie miesiące "z życia lokalu" oczami młodego Shene'a O'Shea (przystojny Ryan Phillippe, znany ze "Szkoły uwodzenia"), który najpierw zostaje kelnerem, a potem, stopniowo pnie się coraz wyżej w hierarchii pracowników...

Film opowiada historię chłopca, którego matka (Annette Bening) oddaje na wychowanie swojemu psychiatrze, przypominającemu z wyglądu Świętego Mikołaja (Brian Cox). Dwunastoletni Augusten Burroughs (Joseph Cross) mieszka z dziwaczną rodziną doktora, wśród koszmarnego bałaganu. Przyjaźni się z pedofilem (Joseph Fiennes) mieszkającym w szopie na podwórku. Jest to opowieść o dzieciństwie bez zasad, z choinką stojącą na środku pokoju przez okrągły rok, w domu, gdzie valium zastępuje cukierki, a nudę zabija się przy pomocy elektrowstrząsów.