Zamożny Francuz opuszcza Hiszpanię, bojąc się ataku terrorystów. Gdy w pociągu zmierzającym do Paryża oblewa wodą kobietę stojącą na zewnątrz, wyjaśnia współpasażerom, dlaczego to zrobił.

Rok 1954. Sześć osób przybywa na uroczystą kolację do domu na odludziu. Zamiast pana domu zastają jedynie kamerdynera, Wadswortha, oraz pokojówkę Yvette. Okazuje się, że gospodarz został zamordowany w niewyjaśnionych okolicznościach. Każdy z gości może być mordercą. Sytuacja komplikuje się, gdy zaczynają ginąć kolejne osoby.

Film opowiada o trójce nieudaczników starających się zrobić karierę w przestępczości. Cierpiący na załamanie nerwowe Anthony planuje ucieczkę z kliniki psychiatrycznej. Pomaga mu w tym Dignan, człowiek, który zdaje się potrzebować pomocy psychiatry bardziej niż Anthony. Ucieczka się udaje. Nic w tym zresztą dziwnego, gdyż zakład, w którym przebywał bohater, ma charakter otwarty i każdy może z niego wyjść, kiedy chce. Anthony i Dignan dobierają sobie trzeciego kompana, Boba, i formują bandę rabusiów.

Pod koniec lat siedemdziesiątych klub 54 był najpopularniejszym i najbardziej ekskluzywnym nocnym klubem w USA. To tutaj bawiły się największe gwiazdy ówczesnej popkultury (m.in. Farrah Fawcett, Truman Capote i Andy Warhol, a nawet dzisiejszy laureat dwóch Oscarów Kevin Spacey, który przyznał w jednym z wywiadów, że wchodził tam "na krzywy ryj" udając różne sławy), a conocne, suto zaprawione narkotykami i seksem szalone imprezy przeszły już do historii. W filmie debiutanta Marka Christophera (również autora scenariusza), oglądamy ostatnie miesiące "z życia lokalu" oczami młodego Shene'a O'Shea (przystojny Ryan Phillippe, znany ze "Szkoły uwodzenia"), który najpierw zostaje kelnerem, a potem, stopniowo pnie się coraz wyżej w hierarchii pracowników...