Tytułowa Jeanne Dielman to uwięziona w kieracie domowej rutyny samotna matka, okazyjnie dorabiająca prostytucją, chowająca zdobyte w ten sposób pieniądze w wazie na zupę. Przedmioty codziennego użytku, podobnie jak banalne czynności, odgrywają tu kluczową rolę: to właśnie w tym filmie pojawiają się legendarne długie sceny obierania ziemniaków czy robienia sznycla. Akerman w duchu feminizmu drugiej fali zwróciła uwagę na niewidzialne dla kina gesty i pracę kobiet. „Mam reputację trudnej, a to dlatego, że interesuje mnie codzienność i ją chcę pokazywać. Tymczasem ludzie chodzą do kina głównie po to, by od codzienności uciec” – mówiła w 1982 roku. Kładła tym nacisk na to, byśmy zamiast „spędzać” na filmach czas, intensywnie odczuwali jego upływ. I to czas jest kolejnym ważnym bohaterem tego filmu. Ale ten manifest awangardowego kina i sztandarowe dzieło feminizmu ma też swój ukryty temat: jest nim życie po traumie Holocaustu.

Angelique daleko do stereotypowego wizerunku pani w średnim wieku. Jest najstarsza z grupy pracujących w nocnym barze kobiet. Nie zwalnia tempa życia, wciąż lubi się bawić i świetnie czuje się w towarzystwie mężczyzn. Choć czasy się zmieniają i w lokalu zaczyna ubywać gości, uczucia stałego klienta Angelique, Michaela, są niezmienne. Od lat bez pamięci w niej zakochany, któregoś dnia nieoczekiwanie prosi ją o rękę. Przed Angelique pojawia się szansa na ustatkowanie się. Czy z niej skorzysta?

Samantha Horton (Jennifer Love Hewitt) była królowa piękności, a obecnie żona i matka jest zmuszona do podjęcia pracy w salonie masażu, kiedy jej rodzina staje u progu bankructwa. Niestety szybko okazuje się, że jej klienci oczekują czegoś więcej niż masażu. Samantha potajemnie dołącza do kręgu prostytutek, świadczących usługi bogatym i potężnym biznesmenom. Kiedy prawda wychodzi na jaw jej rodzina zostaje wystawiona na próbę, a Samantha musi podjąć decyzję: iść do więzienia i już nigdy nie zobaczyć dzieci, czy wyjawić adwokatowi listę swoich klientów.