W wesołym miasteczku jest wiele tajemniczych urządzeń. Bywa, że niektóre z nich spełniają nawet najskrytsze marzenia. 12-letni Josh Baskin wypowiada do jednej z takich maszyn życzenie, aby być dużym. Następnego ranka odkrywa, że rzeczywiście jest. Dzięki pomocy swojego przyjaciela Billy'ego zdobywa pracę w fabryce zabawek. Ponieważ wie, czym dzieciaki lubią się bawić, odnosi oszałamiający sukces zawodowy. Josh jest jednak bardzo naiwny, ma przecież tylko 12 lat. Szybko więc wpada w sidła swej pięknej koleżanki. Wkrótce zdaje sobie sprawę, że tęskni do nieskomplikowanego życia nastolatka.

Jajko to kolejny w dorobku debiutującej wówczas Doroty Kędzierzawskiej film podejmujący temat dzieci. W etiudzie reżyserka wymownie pokazuje dziecięcą samotność, surowość PRL-owskiego dzieciństwa. Rodzeństwo – starszy chłopiec i młodsza dziewczynka – spędza długie godziny w milczeniu, rozmyślając w fotelu, wypatrując czegoś (a może kogoś? Rodziców?) przez okno, pozbawione typowych atrybutów dzieciństwa jak zabawki czy domowi pupile. Między dziećmi czuć delikatną przewagę, zwłaszcza w sposobie zachowania się chłopca. Troskę i czułość szczególnie widać w scenie, kiedy brat gotuje tytułowe jajko, pierwotnie prawdopodobnie z myślą o sobie, by pod naporem siostrzanego spojrzenia oddać je dziewczynce. Głód relacji i ciepła ujawnia scena, w której chłopiec wyprowadza na spacer kurę, przetrzymywaną w łazience. Traktuje ptaka jak psa, prowadząc go na sznurku, podsuwając jedzenie, tuląc i pieszcząc. Zgrzebna, zrujnowana przestrzeń wokół chłopca podkreśla jego samotność i smutek.

Maria i Józef wyruszają w pełną niebezpieczeństw podróż do Betlejem, by, zgodnie z zarządzeniem króla Heroda, uczestniczyć w spisie ludności. Przed nimi ponad 150 kilometrów do przebycia, a Maria jest już w dziewiątym miesiącu ciąży. To będzie dla nich niezwykłe przeżycie, bowiem wkrótce ma się narodzić Jezus, zbawiciel świata.

Mieszkańcy Paryża i przyjeżdżający turyści mijają się na ulicach miasta, poszukując prawdziwej miłości, zrozumienia, a czasem pociechy.